Następnego dnia Elizabeth obudziła się wyjątkowo wcześnie. Była niedziela, więc wszyscy jeszcze spali. Spojrzała na zegarek stojący na szafce obok jej łóżka. Było dwadzieścia trzy po piątej.
W dormitorium panował półmrok. Przeciągnęła się i spojrzała na okno. Do połowy było zasypane śniegiem, a dalej było widać ciemne niebo. Przez chwilę jeszcze wpatrywała się w biały puch za szybą, a następnie ssunęła się z łóżka, wsadzając stopy w puszyste kapcie. Podeszła do kufra i wyjęła z niego komplet ciepłych ubrań.
Po szybkiej porannej toalecie włożyła na siebie szary sweter i naciągnęła na nogi granatowe dżinsy. Jeszcze raz obejrzała się w lustrze i po chwili namysłu zmieniła kolor swoich włosów na ciemny brąz. Uśmiechnęła się do swojego odbicia i związała włosy w wysokiego kucyka. Odeszła od toaletki, wyciągnęła z kufra "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" i ruszyła w stronę drzwi.
Zeszła po schodach do pokoju wspólnego i usiadła wygodnie w fotelu. Otworzyła książkę i zajęła się lekturą. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Spojrzała w stronę schodów prowadzących do dormitoriów dziewcząt. Schodziła po nich dziewczyna o gęstych, lekko rozczochranych brązowych włosach, trzymając pod pachą kilka książek. Kiedy zobaczyła Elizabeth zatrzymała się. Na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie.
- Och, nie pomyślałabym, że ktoś może być tu tak wcześnie. - powiedziała i usiadła naprzeciwko Elizy.
Elizabeth uśmiechnęła się i zanim zdążyła coś odpowiedzieć, dziewczyna wyciągnęła w jej stronę rękę.
- Jestem Hermiona. Hermiona Granger.
Eliza uścisnęła jej dłoń.
- Elizabeth Colfer. Pewnie już mnie znasz.
Hermiona uśmiechnęła się blado i spojrzała na książkę trzymaną przez Elizę.
- "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"? Uczysz się?
- Nie, znam wszystkie zwierzęta z tej książki na pamięć. Po prostu lubię ją czasem poczytać.
- Fascynują cię magiczne stworzenia?
- Bardzo. Kiedy w domu nauczała mnie mama, był to mój ulubiony przedmiot.
- Uczyłaś się w domu?
Elizabeth przytaknęła.
- Jakie miałaś wyniki sumów? - zapytała podejrzliwie Hermiona.
- Sześć wybitnych, dwa powyżej oczekiwań i jeden zadowalający.
Hermiona wytrzeszczyła oczy.
- To nieźle! Po nauce w domu? Twoja mama musi być uzdolnioną czarownicą! Uczęszczała do Hogwartu?
- Nie, do Beauxbatons.
- Jest Francuzką?
- Tak. Ogółem mam trochę dziwne drzewo genealogiczne; mój tata jest Irlandczykiem, ale ma wielu francuzów w dalszej rodzinie.
Hermionie drgnął kącik ust.
- Rodzice Twojej mamy muszą być bardzo uzdolnionymi czarodziejami.
- Niekoniecznie. Są mugolami.
Hermiona zamrugała ze zdziwieniem.
- To tak ja moi.
- Ach, to ty jesteś tą mądrą dziewczyną, o której mówiła Linsey! Zauważyłam, że czarodzieje i czarownice mugolskiego pochodzenia są wyjątkowo uzdolnieni magicznie. Oczywiście jest to komplement. - uśmiechnęła się Elizabeth.
Hermiona również się uśmiechnęła, a na jej twarzy po raz pierwszy zagościł ciepły wyraz.
Rozmawiały tak póki do pokoju wspólnego nie zaczęli się schodzić pierwsi Gryfoni. Hermiona zauważyła Harry'ego i Rona wychodzących ze swojego dormitorium, więc wzięła wszystkie swoje książki, pożegnała się z Elizabeth i ruszyła w ich stronę.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę patrzyła na oddalającą się znajomą. Nagle usłyszała huk. Poderwała się z fotela i spojrzała w jego stronę. Zobaczyła śmiejących się bliźniaków. Popatrzyła na nich z poirytowaniem.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. - powiedziała ze złością, jednak w jej głosie czuć było rozbawienie.
- Wiemy, że jesteś zachwycona. - powiedział George, siadając na jej miejscu.
- Będziemy musieli to powtórzyć - dodał Fred i opadł na fotel obok.
Eliza usiadła w fotelu, na którym wcześniej siedziała Hermiona.
- Jak wam minęła noc? - zapytała.
- Cudownie. Szczególnie wtedy kiedy George'owi zachciało się pić i wstając potknął się o pudło z fajerwerkami, jednocześnie odpalając je. Przez dwie godziny po naszym pokoju latały różnego rodzaju światełka, co jakiś czas obijając się o ściany. - powiedział Fred i spojrzał drwiąco na brata.
- Musicie znaleźć dobre strony tej sytuacji. - powiedziała roześmiana Elizabeth - Na przykład... ym... no to było dość...
- Wkurzające? - przerwał jej Fred.
- Wiesz, to raczej nie jest pozytyw. - odpowiedziała Elizabeth - Ale próbuj dalej.
Fred przewrócił oczami, a George zachichotał.
- Liz, tu jesteś!
W ich stronę szła Linsey, ciągnąc za sobą Raquelle.
- Wybaczcie chłopcy, ale są sprawy ważne i ważniejsze - powiedziała.
- Czyli? - zapytał George, ale Linsey go zignorowała.
Pociagnęła Elizabeth za nadgarstek, a ta zdążyła tylko pomachać braciom na pożegnanie.
*
- Idziemy po śniadaniu na błonia, idziesz z nami? - zapytała Raquelle, nakładając sobie na talerz jajecznice.
- Jasne, ale... czy ty przydkiem nie miałaś się dzisiaj uczyć? - spytała Elizabeth i ugryzła tosta.
- Nauka poczeka. Dodatkowo zbliżają się święta, więc będę miała dużo czasu na naukę.
- Znając życie na święta powiesz, że zbliża się Wielkanoc, więc będziesz miała mnóstwo czasu na naukę.
Barbara, Alicja i Linsey zachichotały, a Raquelle spojrzała na Elize wymownie i zaczęła jeść.
Elizabeth posmarowała kolejnego tosta masłem i zjadła go z apetytem.
Po skończonym posiłku, cała piątka pobiegła szybko do wieży Gryffindoru, aby ubrać się w kurtki i ciepłe buty. Barbara powiedziała Elizie, aby ta wzięła różdżkę, ponieważ "zobaczysz, przyda ci się".
Kiedy wyszły na szkolne błonia, uczniowie już ślizgali się po zamarzniętym jeziorze, a nad ich głowami co chwila przelatywały spore kule śniegu, które miały na celu uderzać w okna zamku.
Elizabeth wraz z resztą ruszyła w stronę jeziora, gdy nagle poczuła uderzenie w głowę, a potem przejmujące zimno na karku. Odwróciła się i ujrzała śmiejącego się Freda. Podniosła ze śniegu czapkę, która pod wpływem uderzenia spadła jej z głowy.
- Liz, wszystko w porządku? - usłyszała rozbawiony głos Alicji.
Spojrzała na towarzyszki, które najwyraźniej próbowały ukryć śmiech.
- Wszystko ok. - powiedziała Elizabeth i uśmiechnęła się cwanie.
Po chwili wyjęła z kieszeni różdżkę i skierowała ją na śnieg. Następnie uformowało się z niego parę śnieżek, otaczając dziewczynę. Elizabeth sięgnęła po jedną z nich i cisnęła nią mocno w Freda. Kula trafiła chłopaka. Nie dziwne; w końcu od zawsze miała świetnego cela. Fred uformował ze śniegu kolejną kulę i rzucił nią w stronę dziewczyny. Elizabeth zrobiła unik, więc śnieg trafił Barbarę. Kilka osób, łącznie z Barbarą, zaśmiało się i obserwowała dalszy przebieg sytuacji.
Fred zachichotał i zaczął uciekać. Elizabeth niewiele myśląc zaczęła go gonić, a za nią pognały jej śnieżki.
- Dziewczyny mają pierwszeństwo! To ja powinnam rzucić pierwsza! - krzyczała do Freda, śmiejąc się jednocześnie.
Po kolei brała lecące obok niej kule i ciskała nimi w chłopaka. Udało jej się go złapać za kawałek kurtki, a ponieważ została jej tylko jedna śnieżka, postanowiła ją dobrze wykorzystać. Pociągnęła mocno Freda, a ten zdziwiony nagłym obrotem sytuacji odwrócił się w jej stronę. Wtedy Elizabeth rozgniotła śnieg na jego twarzy. Puściła Freda i z triumfem patrzyła, jak śmiejąc się strzepuje z siebie śnieg.
- Teraz jesteśmy kwita. Nie, zaraz; jeszcze muszę tobie i George'owi odpłacić za poranek. - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Zobaczymy. - opowiedział Fred i spojrzał w kierunku paru klaszczących Gryfonów.
- Hm, jak widać mam fanów. - powiedziała Eliza odwracając się i patrząc na to co Fred.
Zobaczyła też biegnące w jej stronę Raquelle, Alicję, Linsey i Barbarę.
- To było świetne! - krzyknęła Alicja, kiedy dobiegła do dziewczyny.
- Bezbłędne! - dodała Linsey.
- Dokładnie! - wtrąciła się Barbara, która dobiegła do nich jako ostatnia.
- Fred, właśnie przegrałeś z dziewczyną! - Elizabeth usłyszała za sobą głos George'a.
- Dałem jej fory. - odparł Fred i spojrzał z rozbawieniem na dziewczynę.
Eliza tylko prychnęła i odchodząc puściła do bliźniaków oczko.
Resztę dnia spędziła na ślizganiu się po jeziorze i rzucaniu śnieżkami w okna zamku.
---
Ponieważ następny post pojawi się dopiero po Bożym Narodzeniu, chciałbym wszystkim moim czytelnikom życzyć wesołych i spokojnych świąt - dużo prezentów, radości i miło spędzonego czasu w gronie rodziny i znajomych. <3
~Panna Phelps ♥
sobota, 20 grudnia 2014
Rozdział 7.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Śliczne <3
OdpowiedzUsuń*zsunęła
OdpowiedzUsuńMało błędów, a rozdziały coraz dłuższe. Widzę postępy.
OdpowiedzUsuń~Sophia