Fred spojrzał na Elizabeth. Jeżeli okaże się, że ona uważa, że to tylko fanaberie Harry'ego i Dumbledor'a oraz że śmierć Cedrika to tylko zbieg okoliczności, może uznać go za idiotę kiedy powie, że on w to wierzy. No ale w sumie po co by o to pytała, gdyby wiedziała że jest to wyssana z palca bajeczka? Po chwili namysłu uznał że najbardziej rozsądne będzie jeżeli on zapyta ją o to samo.
- A Ty jak myślisz?
- No... - tu Elizabeth się zawahała jakby miała ten sam mętlik w głowie, co on przed chwilą - mi się wydaje, że wrócił.
- Ja też tak sądzę. Wierzę Harry'emu i wiem, że nie żartowałby sobie z takich rzeczy.
Fred zobaczył, że dziewczyna z niepokojem znowu patrzy się na medal Toma Riddle'a.
- Idziemy? - zapytał ją, uśmiechając się lekko.
- Co? - zapytała się nieprzytomnie wyrwana z zadumy Eliza- a, tak chodźmy.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a potem wyszła wraz z Fredem na korytarz.
Zeszli potem po schodach na pierwsze piętro, gdyż Fred nie miał ochoty mijać gabinetu Dolores Unbridge. Przeszli obok sal lekcyjnych oraz gabinetu profesor McGonagall, zatrzymując się przy skrzydle szpitalnym.
Zobaczyli panią Pomfrey podającą nieznaną parującą substancje jakiemuś trzęsącemu się chłopakowi.
- Ile razy mam wam powtarzać, żebyście się nie wchodzili na lód, którym jest pokryte jezioro, no ile? - westchnęła i przykryła chłopca kocem.
- Urocza kobieta. - szepnął Fred do Elizabeth - To teraz parter.
*
Stanęli przed lekko zniszczonymi, ciemnobrązowymi drzwiami. Fred dla żartów wypiął dumnie klatkę piersiową i powiedział donośnym tonem:
- A oto gabinet najwspanialszego, a zarazem najbardziej cuchnącego, woźnego pod słońcem. Jego nazwisko uczniowie wymawiają z jakże chwalebnym obrzydzeniem, a jest to Flich. Jakże często wraz z bratem słyszymy za sobą jego ochrypły głos krzyczący...
- WEASLEY!
W ich stronę szedł rozwścieczony Filch. Cały był zakopcony i czuć było od niego spalenizną.
- Dzień doberek panie Filch! - rzekł wesoło Fred i uśmiechnął się prowokująco - coś się stało?
- Dobrze wiesz co się stało! Niech ciebie i tego twojego przeklętego brata diabli wezmą! Was i te wasze pieruńskie fajerwerki!
Fred uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Chce pan może nabyć kilka? Mamy teraz promocje - dwie w cenie jednej.
Filch zrobił się cały czerwony na twarzy.
- W takim razie ty i twój brat przyjdziecie do mnie jutro i odrobicie swój szlaban.
- Ale kto powiedział, że to my podłożyliśmy te fajerwerki?
Filch zamilkł.
- Nie udawaj głupiego Weasley. Dobrze wiem, że to wy!
- Ma pan jakieś dowody?
Filch ponownie zamilkł, ale tym razem na trochę dłużej.
- No właśnie - powiedział Fred drwiącym tonem - skoro nie ma pan żadnych argumentów popierających pana podejrzenia to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
Fred uśmiechnął się i odwrócił się na pięcie. Elizabeth ruszyła za nim.
- To po ile te fajerwerki? - zapytała po chwili.
---
Przepraszam że tak krótko, ale nie miałam weny :/
sobota, 29 listopada 2014
Rozdział 4.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0k, ale mogło być lepiej :)
OdpowiedzUsuńTrochę błędów, ale nie powiem ci jakich, gdyż jestem na telefonie :/ Myślę, że sama je znajdziesz.
OdpowiedzUsuńZabawne zakończenie. Widać, że Eliza ma poczucie humoru. Cóż, skoro w tym ff są bliźniacy to musi być zabawnie :D
~Sophia